Dzień muzeum
Dzień muzeum
Święty musi mieć złotą aureolę, eleganckie ubranie i sam musi być bardzo piękny.
A także powinien być mocny jak bohater bajki czyli jak He man. Tak mówią dzieci przed wyruszeniem do muzeum. Są zdumione, gdy pokazują im obraz brata Alberta. Biedny, obdarty i z tą drewnianą nogą chyba nie bardzo jest przystojny. Na siłacza też nie wygląda. Ma jednak ten rodzaj piękna niewidoczny dla oczu. To piękno nazywa się miłosierdziem. Tulą się do niego dzieci, a my dorośli mamy dla niego niekłamany podziw. W piątek 19 września 2014r. nasze przedszkolaki tego doświadczyły, miały okazję zwiedzać niedawno otwarte muzeum Brata Alberta. Muzeum mieści się w nieodległej Igołomi, za murem klasztornym Sióstr Albertynek. W tym domu święty wychowywał się ze swoim rodzeństwem. To ciekawe, że świętość nie zawsze rodzi się w wielkich metropoliach i stolicach. Cicha i skromna często objawia się na peryferiach miast.
Zaaranżowany w XIX w. klimacie pokój, b. Alberta funkcjonalny i bez zbędnych gadżetów, tak obecnych dziś na każdym kroku. Krzesła, stół z przyborami do pisania, kufry i malutka drewniana kołyska, nie emanują przepychem. Są świadkami minionej epoki. Wyposażenie komory celnej uświadamia, że było to miejsce przekraczania granicy. Bo kiedyś Polski nie było - mówię zdziwionym dzieciom. I tu był inny kraj, język i nawet pieniądze. Siostra wyciąga ze starego pugilaresu nieznane banknoty.
Ale zwyciężyliśmy, wygraliśmy Polskę - pyta niepewnie Szymek. Tak, dzięki tak niezwykłym ludziom jak brat Albert, który walczył o naszą ojczyznę. Szymek uśmiecha się, jeszcze nie rozumie, że powstania to nie mecze piłkarskie, a walczący po obu stronach, to nie reprezentacja kraju. Oby naprawdę nie musiał doświadczać, co to znaczy.
Zawstydza nas brat Albert, choć nie pisze wzniosłych traktatów. Uczy, że nawet nie mając nic, można dać coś znacznie cenniejszego - samego siebie. Na tym nie skończyła się przygoda przedszkolaków z historią. Po zwiedzaniu muzeum Brata Alberta wyruszyły do Pałacu w Igołomi, po którym jak zawsze oprowadzał nas Pan dr Krzysztof Tunia. Tutaj kolejne zderzenie z historią i pytania najmłodszych "co się stało z tymi, którzy tu mieszkali". Dzieciaki dostały odpowiedź na to i inne pytanie, poznały pełne uroku sale pałacowe, poznały nazwy architektoniczne, spacerowały po parku pałacowym. Zwieńczeniem Dnia Muzeum był piknik, podczas którego nasi milusińscy kosztowali pyszności przygotowanych przez rodziców.
Z niecierpliwością czekamy na kolejne wycieczki.